Zajączek jeden młody Korzystając z swobody Pasł się trawką, ziółkami w polu i
ogrodzie Z każdym w zgodzie. A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły, Bardzo
go inne zwierzęta lubiły. I on też, używając wszystkiego z weselem, Wszystkich
był przyjacielem. Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące, Słyszy
przerażające Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie. Stanął...
Słucha... Dziwuje się... A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi, Zając w
nogi. Wspojźrzy się poza siebie; aż tu psy i strzelcel Strwożon wielce, Przecież
wypadł na drogę, od psów się oddalił. Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił:
"Weź mnie na grzbiet i unieś!" Koń na to: "Nie mogę Ale od innych będziesz miał
pewną załogę". Jakoż wół się nadarzył. "Ratuj, przyjacielu!" Wół na to: "Takich
jak ja zapewne niewielu Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie, Jałowica
mnie czeka, niedługo zabawię. A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże". Kozieł:
"Żal mi cię, niebożę! Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi: Oto
wełniasta owca niedaleko chodzi, Będzie ci miętko siedzieć". Owca rzecze: Ja nie
przeczę, Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce, Psy dogonią i zjedzą zająca i
owcę. Udaj się do cielęcia, które się tu pasie". - "Jak ja ciebie mam wziąć na
się, Kiedy starsi nie wzięli?" - cielę na to rzekło; I uciekło. Gdy więc
wszystkie sposoby ratunku upadły, Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca
zjadły.
Ignacy Krasicki - Przyjaciele
Biuro nieruchomości Kocmyrzów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz