wtorek, 22 listopada 2022

Przyjaciele

Zajączek jeden młody Korzystając z swobody Pasł się trawką, ziółkami w polu i ogrodzie Z każdym w zgodzie. A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły, Bardzo go inne zwierzęta lubiły. I on też, używając wszystkiego z weselem, Wszystkich był przyjacielem. Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące, Słyszy przerażające Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie. Stanął... Słucha... Dziwuje się... A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi, Zając w nogi. Wspojźrzy się poza siebie; aż tu psy i strzelcel Strwożon wielce, Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił. Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił: "Weź mnie na grzbiet i unieś!" Koń na to: "Nie mogę Ale od innych będziesz miał pewną załogę". Jakoż wół się nadarzył. "Ratuj, przyjacielu!" Wół na to: "Takich jak ja zapewne niewielu Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie, Jałowica mnie czeka, niedługo zabawię. A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże". Kozieł: "Żal mi cię, niebożę! Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi: Oto wełniasta owca niedaleko chodzi, Będzie ci miętko siedzieć". Owca rzecze: Ja nie przeczę, Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce, Psy dogonią i zjedzą zająca i owcę. Udaj się do cielęcia, które się tu pasie". - "Jak ja ciebie mam wziąć na się, Kiedy starsi nie wzięli?" - cielę na to rzekło; I uciekło. Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły, Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.
Ignacy Krasicki - Przyjaciele

Biuro nieruchomości Kocmyrzów

środa, 16 listopada 2022

Cichociemni zrzut 4/5 V 1944

Data: 4/5 V 1944
Operacja: Weller 26
Dowódca: mjr naw. Józef Gryglewicz
Ekipa: L

- ppor. piech. rez. Adam Dąbrowski ps. "Puti", po skoku przypadkowo ranny przypadkowo ranny i przez pewien czas był leczony. W czasie powstania warszawskiego był oficerem osłonowym, dowódcą 3 plutonu (pseud. ̶Chmura”) w oddziale osłonowym Kwatery Głównej Komendy Okręgu. Zginął wraz z całą swoją placówką zasypany w gmachu PKO.

- ppor. kaw. rez. Adam Krasiński ps. "Szczur", przydział do Inspektoratu Zachodniego Okręgu Polesie AK. Walczył jako dowódca plutonu, a później dowódca kompanii szkolnej w 82 pułku piechoty 30 Dywizji Piechoty AK. Zginął w łagrze w ZSRR.

- ppor. kaw. rez. Andrzej Prus-Bogusławski ps. "Pancerz", przydział jako instruktor broni pancernej do III Oddziału AK w Lublinie.

- kpt. sap. rez. Jan Walter ps. "Cyrkiel", "Ekierki", vel Jan Borzykowski, przydział do Oddziału III Operacyjnego Komendy Okręgu Lublin AK na stanowisko szefa służb saperskich. Po rozwiązaniu AK pozostał w konspiracji. Był przewidziany na szefa Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego Komendy Okręgu AK. 13 sierpnia 1945 r. zatrudnił się jako inżynier w DOKP w Lublinie, a od października pracował jako kreślarz w PKWN. 20 października 1945 r. został przypadkowo aresztowany przez UB. Przebywał w łagrach: Jogła w obwodzie nowogrodzkim i w okolicach Swierdłowska. 13 listopada 1947 r. wrócił do Polski

- por. kaw. rez.Alfred Whitehead ps. "Dolina 2", "Przełęcz 2", vel Alfred Wójcik, pozostawał w dyspozycji Komendy Głównej AK. W czerwcu dostał przydział do Okręgu Polesie AK na stanowisko oficera ds. zleceń komendanta Okręgu Henryka Krajewskiego „Trzaski”. Po przekształceniu Komendy Okręgu w Sztab 30 Dywizji Piechoty AK został mianowany oficerem operacyjnym i informacyjnym Dywizji. W czasie marszu na Warszawę (w połowie sierpnia 1944 r.) dowodził jedną z kompanii Dywizji. Dywizja została rozbrojona przez Armię Czerwoną ok. 15–17 sierpnia 1944 r. w Dębem Wielkim. Whitehead przedarł się do Świdra, gdzie został aresztowany przez NKWD. Został wywieziony do łagru w Riazaniu. Uczył tam języka angielskiego. Został zwolniony 3 listopada 1947 roku i wrócił w 1948 roku do Polski pod nazwiskiem Wójcik.

- ppor. piech. rez. Józef Zając ps. "Kolanko", "Rozdzielacz", "Zawór", dostał przydział do 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty, jednak przydział ten nie został zrealizowany. W czasie Powst. Warsz. początkowo był w grupie ochotników próbujących zdobyć gmach PAST-y. 5 sierpnia został przydzielony do batalionu "Kiliński" na stanowisko zastępcy dowódcy 9 kompanii, a od 9 września walczył w batalionie szturmowym Rum. Po kapitulacji powstania przebywał w obozach niemieckich, m.in. w Oflagu X C, skąd został uwolniony 2 maja 1945 r. przez wojska brytyjskie. 11 maja 1945 r. zameldował się w Oddziale VI Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Osiedlił się w Wielkiej Brytanii. Działał w Kole Cichociemnych w Londynie.

Zrzut na placówkę "Szczur" 31 km od Janowa Lubelskiego, pod Bychawą w okolicy wsi Wola Gałęzowska.

Biuro nieruchomości Kraków

środa, 2 listopada 2022

Żagiel

Wydawali się zadowoleni, a starszy, już pod pięćdziesiątkę, sądząc z pozorów szef, uniósł swą czworokątną obramowaną futrem czapkę i zaofiarował Grecie, a zaraz potem i Valtinowi, pomoc przy wejściu na tratwę. Znaleźli się z tyłu tratwy, niedaleko wielkiej belki służącej za ster. Tam też dwoje naszych uciekinierów się rozgościło. Wszystko im się podobało i Greta była rada, że Valtin odważył się zawołać do flisaków. Najbardziej jednak podobał się im mężczyzna przy sterze, żywy i wesoły, który wykazywał dużo starań, aby ją rozweselić i umilić im pobyt na tratwie. Rozmawiał z nimi, na ile mu tych kilka słów, jakie znał, pozwalało, i potrafił ich coraz to czymś nowym zaciekawić. Gdy słońce było już dość wysoko, zauważył, że promienie odbijając się od wody oślepiają młodą parą. Oddał więc ster Valtinowi i zabrał się do budowania dla swoich podopiecznych namiotu z wielkiego kawału żaglowego płótna oraz leżących dokoła desek. Usiedli pod dachem i dopiero teraz zaczęli napawać się urokiem podróży. Biuro nieruchomości Kocmyrzów Na brzegu rosły wysokie trzciny, a gdy tratwa zaczepiała o ich zielony pas, wyfruwała stamtąd chmara wodnego ptactwa, które z krzykiem i pluskiem opadało nieco dalej, w dole rzeki. Niebo stawało się coraz błękitniejsze, a południowy wiatr, który się zerwał, orzeźwiał i łagodził żar słońca. Na przedzie, oddzieleni od nich długością tratwy, stali obaj starsi mężczyźni. Łowili ryby, ale ich postawa wyraźnie wskazywała, że nie byli z połowu zadowoleni. Gdy wyciągali sznurek z wody, widać było tylko małe rybki, jasno błyszczące w słońcu. Nagle jednak zaczęli wydawać okrzyki radości i duża ryba, tak wielka i ciężka, że sznurek o mało się nie zerwał, z głośnym plaśnięciem wylądowała na tratwie. Na to właśnie czekali, wyrzucili ze stojącej obok kadzi wszystko, co w niej było, napełnili ją świeżą wodą i zanieśli swój wielki łup tryumfalnie na środek tratwy, gdzie wznoszący się już od pewnego czasu dym z kuchni zdawał się zapowiadać przygotowania do posiłku.